Tata odnosi Zosię do łóżeczka.
Maria /do Zosi/: Różowych snów!
Tata odnosi Zosię do łóżeczka.
Maria /do Zosi/: Różowych snów!
Maria: Kocham Zosię bo rozwesela moją duszę.
Maria: Wiesz, wymyśliłam dziś w przedszkolu zabawę w orderusa.
Mama: A kto to jest orderus?
Maria: To jest taki gość co goni dziewczyny.
Maria: Mamo, Zosia to chińczyczka bo ma takie rozkośne oczy.
Mama: O kurde deszcz pada.
Maria: Nie mów tak Mamusiu, nie wiesz że jak deszczyk pada to roślinki lepiej się czują?
Maria: Czy może ktoś odmontować bieguny mojemu koniu? Bo on chce sobie pobiegać.
Mama: Ciekawe Maria czy Tata zauważy, że byłam u fryzjera.
Maria: Nie sądzę.
Maria /ni z gruchy ni z pietruchy/: Wiecie co, zmieniłam zdanie. Nie zostanę policjantką tylko tancerką.
Maria: Mamo, Zosia chce iść do knajpy!
Mama: ?
Maria: Do knajpy Pod Cyckiem.
Maria /próbując się dorwać do pudełka z kosmetykami Mamy/: Mama, daj się popędzelować…