Mama /dostrzegła, że Zosia coś podejrzanie przeżuwa/: Zosiu! A co Ty masz w buzi?
Zosia: Miauka.
Mama: Co takiego? Twojego Miauka? Kto to widział, żeby jeść plastikowego kota!
Zosia: Ja widziałam.
Mama /dostrzegła, że Zosia coś podejrzanie przeżuwa/: Zosiu! A co Ty masz w buzi?
Zosia: Miauka.
Mama: Co takiego? Twojego Miauka? Kto to widział, żeby jeść plastikowego kota!
Zosia: Ja widziałam.
Mama /daje Marysi ostatnie instrukcje przed przedszkolem/: Nie gonić,
nie pocić się.
Maria: Przecież ja się nigdy nie kocę.
Babcia /do Zosi/: Zanim wyjdziesz musisz zapiąć guziki, nie uważasz?
Zosia /łaskawym tonem/: Uważam.
Mama: Jesteś moim króliczkiem.
Zosia: Nie jestem klóliczkiem.
Mama: A czym jesteś?
Zosia: Jestem dzieciami. Razem z Marią.
Mama: Zosiu, chcesz pączka?
Zosia: Fuuuj, nie jem bączków.
Mama /do Zosi/: A teraz daj Mamie buziaka za to, że Ci znalazła te klocki.
Zosia /z roztargnieniem, już pochłonięta zabawą/: Dam. Zia chwilkę…
Zosia zamiast spać woła i woła z łóżka: Maaaaamoooo, Maaaamoooo! Powiedzieć! /czyli że chce coś powiedzieć, na pewno ma jakaś niecierpiącą zwłoki informację/
Wreszcie wchodzi Mama /zniecierpliwiona/: Słucham.
Zosia: Nie jestem żabką!
Zosia wchodzi do pokoju i spostrzega Babcie rozpalającą ogień w kominku. Tak naprawdę Babcia kuca przy piecu i zapamiętale dmucha w rurkę skierowaną do paleniska. Wygląda trochę jak jakiś człowiek pierwotny.
Zosia /zdumiona/: A cio to za ziabawa?
Na dworze od rana ulewa. Szaro, buro i ponuro. Nie ma chyba nic gorszego niż ulewa w lutym.
Maria wygląda przez okno: Ale piękny jest świat w deszczu..
Mama: Serio?!
Maria: Samochody takie czyste i powietrze takie świeże….
Mama /stanowczym tonem/: Zośka jak nie przestaniesz zdejmować
skarpetek to zaraz wylądujesz w łóżku!
Zosia /z uprzejmym zainteresowaniem/: Dlaczego zajączku?