Marysia: Mamo… Jest coś słodkiego…?
Zosia: Ja jestem!
Marysia: Mamo… Jest coś słodkiego…?
Zosia: Ja jestem!
Mama: Zosiu, czytałaś taką książkę “Jabcia na babłoni…? Yyyy, sorry “Babcia na jabłoni”!
Zosia: Tato, na zadanie domowe mam wpisać przykład zjawiska przyrodniczego. Może być np. wodospad?
Tata: Zjawisko przyrodnicze to coś, co się pojawia w przyrodzie i znika.
Zosia: Acha. Czyli “kwiat paproci”.
Mama: Zosiu, Zosiu, trzeci dzień widze Cię w tej samej koszulce, przecież masz dużo rzeczy, dlaczego chodzisz wciąż w tym samym? Zupełnie jak Tata – jak sie uprze, to będzie chodzić w tych samych ciuchach latami.
Zosia (ze stoickim spokojem): No to już wiemy po kim to mam.
Mama (podkurzona): Kto zostawił w łazience taką kałużę wody po kąpieli? Zosia, to chyba Ty, bo ostatnia się kąpałaś?
Zosia: Tak, ja. Ale to nie była woda.
Mama: Jak to nie woda, przecież widziałam. To co niby?
Zosia: Moje łzy.
Zosia (z cyklu: Trudne pytania): Mamo, co to są astralne pazury?
Zosia: Mamo, wiesz jak trzeba pić w Halloween? Duszkiem.
Zosia obserwuje karmnik z sikorkami za oknem: Mamo, ile Twoim zdaniem te ptaki myślą, że ja mam lat?
Zosia: Mamo, wiesz, co Zuzia mi dzisiaj powiedziała? Że jest na diecie. I nie będzie już jadła chleba, bo jest tuczący!
Mama: Acha. I co w takim razie będzie teraz jadła zamiast chleba?
Zosia: Powiedziała, że parówki.
Mama: Zosiu, a ty jesteś taka bardziej córunia mamuni czy tatunia?
Zosia (po chwili namysłu, dyplomatycznie): To zależy od tego, kto jest akurat na mnie bardziej wkurzony.