Zosia chodzi po domu i powtarza w kółko: Apu, apu, apu…
Maria: Patrzcie nauczyłam Zosię mówić po angielsku.
Tata: To apu jest po angielsku?
Maria: No jasne. Jabłko.
Zosia chodzi po domu i powtarza w kółko: Apu, apu, apu…
Maria: Patrzcie nauczyłam Zosię mówić po angielsku.
Tata: To apu jest po angielsku?
Maria: No jasne. Jabłko.
Maria /wąchając wyborny ser pleśniowy/: Coś mi tu śmierdzi nieświeżowcem.
Mama /przyłapała Marię w ogrodzie z niebezpiecznym sprzętem/: Marysiu co ty tam robisz tymi z wielkimi nożycami?
Maria: Obcinam.
Mama: Co obcinasz?
Maria: Wystajki z krzaka.
Maria /widząc nasz samochód obsypany liśćmi/: O rany masz całe auto w jesieni!
Mama: Ojej nie mamy chleba…
Maria: No to musimy pykać do piekarni.
Maria /sposobi się do kąpieli/: Mamo, wpadnij do łazienki zrobić mi ogonek na kokon!
Maria: Maaaamooooo!
Mama: O co chodzi?
Maria /z wielkim żalem w głosie/: Bo Tata mi kazał zanieść rzeczy Zosi na jej przewijak a ja przecież nie jestem żadną niewolniczką…