Mama: Zosiu, czy malowałaś palce moim lakierem?
Zosia: Nie.
Mama: Jak to nie – przecież znalazłam go w Twoim pokoju.
Zosia: No tak, ale nie malowałam nim palców. Tylko paznokcie.
Mama: Zosiu, czy malowałaś palce moim lakierem?
Zosia: Nie.
Mama: Jak to nie – przecież znalazłam go w Twoim pokoju.
Zosia: No tak, ale nie malowałam nim palców. Tylko paznokcie.
Zosia potrafi strzelać do człowieka pytaniami jak z karabinu maszynowego. Próbka:
– Mamo, czy Arabki noszą majtki?
– Czy w każdym kraju żyją owce?
– Czy są na świecie myszy wodne?
…
Zosia: Maaaariiiaaaaa nalej mi wodyyyyy!
Maria: Daj mi spokój, przecież umiesz sama.
Zosia: Buuuuu nie umiem!!! Niech mi ktoś pomożeeee!
Nikt Zosi nie pomaga, więc nalewa sobie sama.
Maria: No widzisz, jakoś umiałaś.
Zosia: Bo uwierzyłam w siebie.
Maria dumnie prezentuje okręcik, który przywiózł jej kolega z wakacji.
Mama: A skąd ten kolega Ci to przywiózł?
Maria: yyyyyyy… z Orlej….. Góry…?
Mama: Naprawdę?! Z Orlej Perci?! Okręt? Niemożliwe.
Maria: Nie z Orlej Perci tylko Orlej Góry czy jakoś tak. Gdzieś nad morzem był, widok z okna miał na latarnię morską.
Mama: Acha! To może z Jastrzębiej Góry?
Maria: Właśnie.
W samochodzie. Mama marudzi na złych kierowców: Najgorsza kategoria kierowców: Baby i stare dziadki.
Zosia: To ja już nie chce myśleć, jak jeżdżą stare baby…
Mama: Zosia szoruj do łazienki myć zęby.
Zosia: Jak to! Przecież dzisiaj jest Dzień Dziecka!
Zosia przy kolacji co chwila zapada w letarg, Mama się niecierpliwi: Zosiu, ocknij się, gdzie Ty jesteś?
Zosia: A tak, rzeczywiście, nie było mnie przez chwilę w Polsce…
Marysia: Mamo, czy z piątku na sobotę może u nas nocować Gosia ?
Mama (zamyślonym tonem): Może…
Marysia: Ale “może” bo się zgadzasz czy “może” bo się zastanawiasz? Mamo, bądź bardziej świadoma tego co mówisz.
Zosia: Kwaśne są te truskawki. Aczkolwiek dobre.
Zosia pod koniec dnia dostała głupawki i skacze po fotelach. Tata: Zosia co ty robisz?!
Zosia: Jak to co? Przechadzam się.